sobota, 17 maja 2014

Miniaturka? Miniaturka. #2

- Tato, opowiesz mi bajkę? - zapytała pięcioletnia istotka siedząca na kolanach ojca.
- Hmm... Tak, Skye, może mi się uda - stwierdził Leo uśmiechając się do córki.
- Ale wiesz... - zaczęła ponownie młoda Valdez ściągając drobną dłonią ciemny kosmyk włosów z czoła. - Bez żadnych "i żyli długo i szczęśliwie" jak mama, bo to jest strasznie nudne!
Syn Hefajstosa przewrócił oczami i rozpoczął swoją historię:
- Dawno temu, w starej krainie żyła sobie królowa, która nie umiała się śmiać ani uśmiechać...
- Tato... - jęknęła Skye przerywając ojcu - to brzmi tak tandetnie!
Leo nie bardzo przejął się protestami córki i kontynuował:
- Pewien zły pan mówił, że jeśli chce utrzymać swój tron musi wyjść za mąż. Ale ona nie mogła nikogo znaleźć na męża. Pewnego razu został urządzony bal...
- Tato, co z oryginalnością? - sapnęła zirytowana pięciolatka na jego kolanach.
Leon uśmiechnął się do swojej córeczki.
Ona naprawdę wdała się w matkę, pomyślał. Cała Rey... 
- Podczas balu podszedł do niej chłopak. "Czy mogę prosić do tańca?" Zapytał. Królowa zgodziła się, tańczyli dość długo - powiedział syn boga kowali dalej opowiadając tą śmieszną przeróbkę baśni. - Potem wyszli na balkon... coś tam coś tam, nie pamiętam...
- Tato!
- "Jestem Leon." Powiedział chłopak, kiedy spytała go o imię. O czymś rozmawiali tam i w ogóle. Koniec.
- Tato, to koniec?! - zaprotestowała.
- Cóż, miało być bez żadnych "i żyli długo i szczęśliwie", no więc masz.
- Ale, ale... to musi mieć szczęśliwe zakończenie!
Leo siłą musiał powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Czasami Skye potrafiła wyciągnąć go z równowagi.
- Niech ci będzie... - powiedział ostrożnie, uważając, żeby przypadkiem nie uśmiechnąć się jak wariat. - Królowa go pocałowała, następnego dnia wzięli ślub, coś tam coś tam i żyli długo i szczęśliwie.
Ciemnowłosa dziewczynka westchnęła z ulgą. Drzwi jej sypialni się otworzyły.
- Eee... tato? - zaczął niepewnie chłopak stojący w wejściu. - Jak już zmieniasz historię z życia i przerabiasz na przeróbkę baśni to weź zachowuj fakty. Aha, i Skye, nie słuchaj go, ślub był sześć lat później.
- Max! - oburzyła się mała. - Niby skąd wiesz?
- Byłem tam... - mruknął posępnie jej brat. - A cztery lata później urodziła się ta tu ropucha...
Piętnastolatek miał na myśli swoją przyrodnią siostrę, ale ta chyba nie zdała sobie z tego sprawy.
- Yyy... dobranoc dzieciaki - powiedział w końcu Leo wycofując się z pokoju.

Przepraszam! Znowu Was zaniedbuję, ale nauka... w wakacje to może nadrobię, a teraz łapcie miniaturkę z rodzeństwem Valdez w drugim sezonie, do którego zostały nam... 14-19 rozdziałów? 
























*SPOJLER*
Cóż, to się dzieje zanim Elspeth dzwoni do Max'a następnego dnia i Skye nie żyje... I zanim powstanie taki parring jak Arils. :3
*KONIEC SPOJLERA*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz