środa, 30 lipca 2014

II - ,,Gdzie idziesz, Makś?"

Zarzuciłem kaptur ma moją burzę ciemnych włosów, zapiąłem bluzę.
- Gdzie idziesz, Makś? - Zapytała mnie moja młodsza siostra, Skye.
- Do Mathy - wzruszyłem ramionami obojętnie.
- Mogę iść z tobom? - Pytała dalej Sky.
- Nie - odpowiedziałem.
- Makś, ale dlaciego?
- Bo nie, Sky.
Tak na marginesie, nazywam się Max, nie Makś. Jestem Max Valdez.
Jestem półbogiem w jednej czwartej i moja matka była córką Atlasa. Nie znałem jej, umarła po moich narodzinach. Więc tak, Skye jest moją przyrodnią siostrą. Ona jest herosem w trzeciej czwartej. Jej mama, czyli moja macocha, jest rzymskim półbogiem, a nie greckim jak tata.
Szedłem do Mathy, która mieszkała w innym zakątku Nowego Rzymu.
Ona jest herosem w trzeciej czwartej jak Skye, ale ona była w pełni Rzymska. Jej matką jest córka Plutona, a ojcem syn Marsa.
Prócz niej, nie mam wielu przyjaciół. Luke i Silena Jacksonowie są praktycznie dorośli, Bianca i Storm di Angelo mieszkają na Brooklynie i od kilku lat nie przyjeżdżają na wakacje, a na dodatek Bianca jest już pełnoletnia.
 Pozostaje więc tylko Martha, która jest niewiele ode mnie młodsza, plus ona jest naprawdę miła.

* * * 

Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Odstawiłem rower obok domu. 
Chwilę później otworzyła mi mama Marthy, ciocia Hazel. Ona nie jest moją prawdziwą ciocią, po prostu znam ją od urodzenia i pozwala mówić na siebie "ciocia". 
- Och, to ty Max - uśmiechnęła się do mnie promiennie, pokazując ręką, że mogę wejść do środka. - Właśnie skończyliśmy jeść obiad. 
- Cześć, Maxwell - przywitała się radośnie Martha, gdy tylko wszedłem do jadalni. Moja przyjaciółka wiedziała, że nie znoszę mojego pełnego imienia. 
Ono było takie upokarzające
- Dzień dobry, Tha - powiedziałem, uśmiechając się do niej.
- Proszę, nie nazywaj mnie Tha, to jest stanowczo za krótkie - sprzeciwiła się Martha. Uśmiechnąłem się do niej, ściągając z głowy czerwony kaptur bluzy. 
- Więc... co porabiasz? - Zapytałem ją, próbując ogarnąć moje włosy. To był minus narzucania na nie kaptura. 
Wyglądały przez to gorzej, niż to możliwe. Chociaż, w porównaniu do ptasiego gniazda, które miał na głowie mój tata, moja fryzura była ulizana.
- Właśnie zamierzałam wrócić do rzeźbienia, ale skoro tu jesteś... - zaczęła Martha, myśląc na głos. 
Tak, moja przyjaciółka zajmuje się rzeźbiarstwem. Jej prace są naprawdę fantastyczne, a te słowo do określenia ich jest stanowczo niewystarczalne. 
- Mogę ci pomóc, jeśli chcesz - zasugerowałem natychmiast. - Mam narzędzia. 
- Ty zawsze je masz. Jesteś takim samym zapalonym mechanikiem, jak twój ojciec. 
- Kto tak powiedział? - Skrzyżowałem ręce na piersi. Martha przewróciła oczami. 
- Mama. Ona znała twojego tatę, dobrze o tym wiesz. 
- Wszyscy ze Starej Siódemki go znali - wypomniałem jej, a moja przyjaciółka westchnęła. 
- Idziemy, Max? 

* * * 

- Pa, Tha! - Zawołałem, wychodząc z domu Marthy. 
Ponownie założyłem kaptur na głowę i wsiadłem na swój rower. 
Była około piętnastej, więc nie było tak źle. Reyna na pewno nie zrobi mi nagany, bo miałem dłuższe nieobecności, poza tym, byłem u Marthy tylko cztery godziny. Co najwyżej Skye mogła się poskarżyć rodzicom, że nie zabrałem jej ze sobą. Pewnie się obrazi i nie odezwie przez resztę dnia. 
Naprawdę cieszcie się, jeśli nie macie młodszego rodzeństwa.Tym bardziej pięcioletnich sióstr. 

poniedziałek, 14 lipca 2014

I - ,,Tak na normalny początek"

 - Gdzie idziesz, Bianca?
Obróciłam się, żeby zobaczyć, kto to powiedział. Opcje były dwie: mój brat, albo ojciec. Oni mają tak podobne głosy...
Zobaczyłam ponurą twarz mojego młodszego brata, Storma.
 - Bianca, mama będzie się martwić - kontynuował. Parsknęłam cicho.
 - Jestem dorosła. Ona nie musi się już o mnie martwić.
 - Masz osiemnaście lat od tygodnia. Poza tym, jesteś jej córką, więc się o ciebie martwi. - Powiedział Storm.
Przewróciłam oczami z poirytowaniem i założyłam mój czarny płaszcz.
 - Więc niech przestanie to robić - mruknęłam pod nosem, poprawiając ułożenie włosów. W końcu powiedziałam: - Wychodzę.
 - Powiedz mi chociaż, gdzie.
 - Aha, już to widzę - warknęłam. - Zaraz jak rodzice wrócą, wszystko im wyśpiewasz.
 - Jak chcesz - powiedział Storm obojętnie. Jak ja nienawidzę, gdy mówi do mnie takim tonem!
Wyraźnie urażona wyszłam z domu.
Dziewiąta wieczorem to godzina, o której w Nowym Rzymie, gdzie mieszkałam przez sześć lat mojego życia, gasną wszystkie lampy. Jednak tu, na Brooklynie, gdzie mieszkam obecnie, jest całkiem inaczej.
Tu - zamiast gasnąć - wszelkie światła zostają włączone, nocne kluby są otwarte, a ulice stają się miejscami potencjalnych zbrodni...
Moja mama zawsze wpajała mi i Stormowi, że nie wolno opuszczać domu w tym czasie, bez jej wiedzy.
Teraz jest trochę inaczej - nie muszę się już słuchać Thalii di Angelo. Teraz jestem dorosła.
    Przeszłam przez kilka ulic, kiedy dotarłam do niedużego klubu, gdzie byłam umówiona z Julsem. 
Zaraz po przejściu przez frontowe drzwi zauważyłam osobę, która tam na mnie czekała. Muszę zaznaczyć, że Julsa nie da pomylić się z kimś innym. 
    Mój chłopak (o którym wie tylko Ciocia Persefona, której jestem ulubienicą) naprawdę wyróżnia się z tłumu w swojej starannie wyprasowanej i czystej koszuli oraz zwykłych dżinsowych spodniach, przy niedbałych i wymyślnych strojach młodzieży. 
Oprócz tego on jest jedną z najspokojniejszych osób, które znam... Większość moich znajomych ma ADHD i dysleksje (ja też to mam, jako wnuczka Zeusa i Hadesa). Juls nie ma z tymi rzeczami nic wspólnego z tymi rzeczami. 
 - Cześć - przywitał się ze mną, uśmiechając się. - Jak tam w domu? 
 - Jak zawsze - wzruszyłam obojętnie ramionami.
 - Moja mama wróciła wczoraj z... - prawie miał powiedzieć coś więcej, ale w porę (dla niego) ugryzł się w język. - No tego, siostra razem z ciotką wczoraj gdzieś pojechały, a kuzyn został, więc będzie musiał mieszkać przez pewnie tydzień ze mną, rodzicami i bratem. 
   Juls ma dwójkę młodszego rodzeństwa - szesnastoletnią Cleo i dwunastoletniego Matt'a. Znam ich tylko ze słuchu, bo kiedy mówię, że chcę ich poznać, to on się jakoś wymiguje... Jakby byli jakąś wielką tajemnicą.
Jest jeszcze jego kuzyn - trzynastoletni Sean. Jego znam przynajmniej ze zdjęcia. Wygląda całkiem jak młodsza wersja Storma, tylko jego oczy są trochę innego odcieniu niebieskiego, a nie elektrycznie niebieskie, jak mojego brata. 
    Nie mam tu co opisywać mojej rozmowy z Julsem - była najzwyklejsza, jaką sobie wyobrażasz. Pytania typu: ,,Co myślisz o dzisiejszej pogodzie?", były jak zawsze. 
Pożegnałam się z nim około dziesiątej, wyszłam z klubu i poszłam do domu. 
 Jeśli będę mieć szczęście, wszyscy domownicy będą już spać - powiedziałam sobie w myślach. 
Oczywiście, nie miałam szczęścia. W drzwiach stała mama. 
Wyglądała na całkowicie poirytowaną, złą i... długo wymieniać. 
 - Co ja ci mówiłam, o późnym wychodzeniu z domu? - Zaczęła swój monolog. - Bianca, co się z tobą dzieje? 
 - Mamo, nie jestem już dzieckiem - burknęłam. Spuściłam  wzrok. W mojej mamie jest coś takiego, co czasami potrafi dodać otuchy - albo przygnębić. Nie wiem o niej zbyt wiele, nie wiem prawie nic o jej młodości. Ze starych zdjęć (mama płacze przy tych najstarszych, zrobionych w budce fotograficznej, na których jest Ciocia Annabeth i... taki blondyn. Nie wiem, kto to. Mama nigdy nie odpowiada na pytania dotyczące go. Zdjęcie ogólnie ma ponad trzydzieści lat) mogę wywnioskować tylko tyle, że była kiedyś punkiem - dziś można by jej nie poznać, gdyby nie miała takich samych, elektrycznie niebieskich oczy. 
 - I co z tego? I co z tego? - Kontynuowała. - Marsz do łóżka, jutro jedziesz do Obozu. Za karę. 
 - Co? - Niemal krzyknęłam, podnosząc gwałtownie wzrok.
 - Słyszałaś - odpowiedziała sucho. No nie, tylko tego brakowało. 
Zła weszłam do domu i niemal wpadłam na swojego ojca oraz brata.
 - Powiedziałeś im! - Krzyknęłam na Storma. Chłopak pokręcił głową. 
Nie miałam ochoty nic więcej mówić, po prostu pobiegłam prosto do swojego pokoju. 
 - Bianca, nie zostawiłaś płaszcza na przedpokoju! - Usłyszałam jak woła tata. Ukryłam twarz w dłoniach. On czasami naprawdę jest jakiś taki... na wszystko taki obojętny. Jakby wcale nie widział, jak się męczę. 
Oni mogli sobie żyć spokojnie, o ile herosi mogą żyć spokojnie, nie musieli martwić się niczym prócz potworami i wszystko było takie ,,różowe". Kiedy wypomnę im to, matka natychmiast zalewa się łzami. To jest naprawdę irytujące... 


Dobra, jest pierwszy rozdział nowej wersji. Jest chyba (przez duże B)  dobry... 

środa, 9 lipca 2014

Przepraszam, ale powracam... trochę inaczej

Przepraszam, że to tak wyszło...
ta historia prawdopodobnie nie będzie już kontynuowana, bo jej po prostu już "nie czuję".
Znaczy, czuję ją bardzo dobrze, mam ukochane postacie itp. ale nie potrafię przelać na papier to, co się tam dzieje...
Ale (zawsze jest przecież jakieś ale) mam inną wersje tego opowiadania, gdzie wiek różni się tylko o rok, imiona są trochę inne, kilka nowych postaci, troszkę inne charaktery i ogólna akcja trochę się różni.
Jeśli będę dawać tą historię, ale w tej wersji, to od razu powiem, jaka postać jest odpowiednikiem jakiej.

Kochane nowe herosy:
Storm di Angelo - nasz stary Jack, 16 lat
Bianca di Angelo II - stara Ariana, 18 lat, a nie 17 jak tutaj
Silena Jackson - stara Elspeth, 16 lat
Luke Jackson - brat bliźniak Sileny, nie ma odpowiednika, nowa postać, 16 lat (nie należy do wybranej Dziewiątki)
Lana Grace - postać oryginalna, nie zdążyła się jednak pokazać (jest w Nowej Dziewiątce, znaleźli ją w centrum handlowym, kiedy zaatakowała ją hydra, a to było już po śmierci Matta), 15 lat
Max Valdez - nie zmieniałam postaci, (bo jest za epicka z jego zaćmami mózgu xD), 14 lat
Martha Zhang - nie zmieniałam tej postaci, 13 lat
Alexander "Alec" Rodiqeuz - pamiętacie starego Ethana? To jego odpowiednik, 17 lat (nie należący do N9)

Nowi magowie:
Julius Iskar Kane II - nie zmieniałam postaci, 18 lat
Cleopatra Ruby Kane - także postać oryginalna, 16 lat
Matthew Liam Kane - oryginalna postać, 12 lat
Sean Kane - odpowiednik Mike'a, 15 lat

To raczej tyle z tych częściej się pojawiających i moich... no cóż, mam napisaną tą wersję w języku angielskim, nie ma jednak problemu w przetłumaczeniu tego na polski.
I proszę was czytelnicy: dajcie jakiś znak życia.