- Gdzie idziesz, Makś? - Zapytała mnie moja młodsza siostra, Skye.
- Do Mathy - wzruszyłem ramionami obojętnie.
- Mogę iść z tobom? - Pytała dalej Sky.
- Nie - odpowiedziałem.
- Makś, ale dlaciego?
- Bo nie, Sky.
Tak na marginesie, nazywam się Max, nie Makś. Jestem Max Valdez.
Jestem półbogiem w jednej czwartej i moja matka była córką Atlasa. Nie znałem jej, umarła po moich narodzinach. Więc tak, Skye jest moją przyrodnią siostrą. Ona jest herosem w trzeciej czwartej. Jej mama, czyli moja macocha, jest rzymskim półbogiem, a nie greckim jak tata.
Szedłem do Mathy, która mieszkała w innym zakątku Nowego Rzymu.
Ona jest herosem w trzeciej czwartej jak Skye, ale ona była w pełni Rzymska. Jej matką jest córka Plutona, a ojcem syn Marsa.
Prócz niej, nie mam wielu przyjaciół. Luke i Silena Jacksonowie są praktycznie dorośli, Bianca i Storm di Angelo mieszkają na Brooklynie i od kilku lat nie przyjeżdżają na wakacje, a na dodatek Bianca jest już pełnoletnia.
Pozostaje więc tylko Martha, która jest niewiele ode mnie młodsza, plus ona jest naprawdę miła.
* * *
Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Odstawiłem rower obok domu.
Chwilę później otworzyła mi mama Marthy, ciocia Hazel. Ona nie jest moją prawdziwą ciocią, po prostu znam ją od urodzenia i pozwala mówić na siebie "ciocia".
- Och, to ty Max - uśmiechnęła się do mnie promiennie, pokazując ręką, że mogę wejść do środka. - Właśnie skończyliśmy jeść obiad.
- Cześć, Maxwell - przywitała się radośnie Martha, gdy tylko wszedłem do jadalni. Moja przyjaciółka wiedziała, że nie znoszę mojego pełnego imienia.
Ono było takie upokarzające!
- Dzień dobry, Tha - powiedziałem, uśmiechając się do niej.
- Proszę, nie nazywaj mnie Tha, to jest stanowczo za krótkie - sprzeciwiła się Martha. Uśmiechnąłem się do niej, ściągając z głowy czerwony kaptur bluzy.
- Więc... co porabiasz? - Zapytałem ją, próbując ogarnąć moje włosy. To był minus narzucania na nie kaptura.
Wyglądały przez to gorzej, niż to możliwe. Chociaż, w porównaniu do ptasiego gniazda, które miał na głowie mój tata, moja fryzura była ulizana.
- Właśnie zamierzałam wrócić do rzeźbienia, ale skoro tu jesteś... - zaczęła Martha, myśląc na głos.
Tak, moja przyjaciółka zajmuje się rzeźbiarstwem. Jej prace są naprawdę fantastyczne, a te słowo do określenia ich jest stanowczo niewystarczalne.
- Mogę ci pomóc, jeśli chcesz - zasugerowałem natychmiast. - Mam narzędzia.
- Ty zawsze je masz. Jesteś takim samym zapalonym mechanikiem, jak twój ojciec.
- Kto tak powiedział? - Skrzyżowałem ręce na piersi. Martha przewróciła oczami.
- Mama. Ona znała twojego tatę, dobrze o tym wiesz.
- Wszyscy ze Starej Siódemki go znali - wypomniałem jej, a moja przyjaciółka westchnęła.
- Idziemy, Max?
* * *
- Pa, Tha! - Zawołałem, wychodząc z domu Marthy.
Ponownie założyłem kaptur na głowę i wsiadłem na swój rower.
Była około piętnastej, więc nie było tak źle. Reyna na pewno nie zrobi mi nagany, bo miałem dłuższe nieobecności, poza tym, byłem u Marthy tylko cztery godziny. Co najwyżej Skye mogła się poskarżyć rodzicom, że nie zabrałem jej ze sobą. Pewnie się obrazi i nie odezwie przez resztę dnia.
Naprawdę cieszcie się, jeśli nie macie młodszego rodzeństwa.Tym bardziej pięcioletnich sióstr.