poniedziałek, 14 lipca 2014

I - ,,Tak na normalny początek"

 - Gdzie idziesz, Bianca?
Obróciłam się, żeby zobaczyć, kto to powiedział. Opcje były dwie: mój brat, albo ojciec. Oni mają tak podobne głosy...
Zobaczyłam ponurą twarz mojego młodszego brata, Storma.
 - Bianca, mama będzie się martwić - kontynuował. Parsknęłam cicho.
 - Jestem dorosła. Ona nie musi się już o mnie martwić.
 - Masz osiemnaście lat od tygodnia. Poza tym, jesteś jej córką, więc się o ciebie martwi. - Powiedział Storm.
Przewróciłam oczami z poirytowaniem i założyłam mój czarny płaszcz.
 - Więc niech przestanie to robić - mruknęłam pod nosem, poprawiając ułożenie włosów. W końcu powiedziałam: - Wychodzę.
 - Powiedz mi chociaż, gdzie.
 - Aha, już to widzę - warknęłam. - Zaraz jak rodzice wrócą, wszystko im wyśpiewasz.
 - Jak chcesz - powiedział Storm obojętnie. Jak ja nienawidzę, gdy mówi do mnie takim tonem!
Wyraźnie urażona wyszłam z domu.
Dziewiąta wieczorem to godzina, o której w Nowym Rzymie, gdzie mieszkałam przez sześć lat mojego życia, gasną wszystkie lampy. Jednak tu, na Brooklynie, gdzie mieszkam obecnie, jest całkiem inaczej.
Tu - zamiast gasnąć - wszelkie światła zostają włączone, nocne kluby są otwarte, a ulice stają się miejscami potencjalnych zbrodni...
Moja mama zawsze wpajała mi i Stormowi, że nie wolno opuszczać domu w tym czasie, bez jej wiedzy.
Teraz jest trochę inaczej - nie muszę się już słuchać Thalii di Angelo. Teraz jestem dorosła.
    Przeszłam przez kilka ulic, kiedy dotarłam do niedużego klubu, gdzie byłam umówiona z Julsem. 
Zaraz po przejściu przez frontowe drzwi zauważyłam osobę, która tam na mnie czekała. Muszę zaznaczyć, że Julsa nie da pomylić się z kimś innym. 
    Mój chłopak (o którym wie tylko Ciocia Persefona, której jestem ulubienicą) naprawdę wyróżnia się z tłumu w swojej starannie wyprasowanej i czystej koszuli oraz zwykłych dżinsowych spodniach, przy niedbałych i wymyślnych strojach młodzieży. 
Oprócz tego on jest jedną z najspokojniejszych osób, które znam... Większość moich znajomych ma ADHD i dysleksje (ja też to mam, jako wnuczka Zeusa i Hadesa). Juls nie ma z tymi rzeczami nic wspólnego z tymi rzeczami. 
 - Cześć - przywitał się ze mną, uśmiechając się. - Jak tam w domu? 
 - Jak zawsze - wzruszyłam obojętnie ramionami.
 - Moja mama wróciła wczoraj z... - prawie miał powiedzieć coś więcej, ale w porę (dla niego) ugryzł się w język. - No tego, siostra razem z ciotką wczoraj gdzieś pojechały, a kuzyn został, więc będzie musiał mieszkać przez pewnie tydzień ze mną, rodzicami i bratem. 
   Juls ma dwójkę młodszego rodzeństwa - szesnastoletnią Cleo i dwunastoletniego Matt'a. Znam ich tylko ze słuchu, bo kiedy mówię, że chcę ich poznać, to on się jakoś wymiguje... Jakby byli jakąś wielką tajemnicą.
Jest jeszcze jego kuzyn - trzynastoletni Sean. Jego znam przynajmniej ze zdjęcia. Wygląda całkiem jak młodsza wersja Storma, tylko jego oczy są trochę innego odcieniu niebieskiego, a nie elektrycznie niebieskie, jak mojego brata. 
    Nie mam tu co opisywać mojej rozmowy z Julsem - była najzwyklejsza, jaką sobie wyobrażasz. Pytania typu: ,,Co myślisz o dzisiejszej pogodzie?", były jak zawsze. 
Pożegnałam się z nim około dziesiątej, wyszłam z klubu i poszłam do domu. 
 Jeśli będę mieć szczęście, wszyscy domownicy będą już spać - powiedziałam sobie w myślach. 
Oczywiście, nie miałam szczęścia. W drzwiach stała mama. 
Wyglądała na całkowicie poirytowaną, złą i... długo wymieniać. 
 - Co ja ci mówiłam, o późnym wychodzeniu z domu? - Zaczęła swój monolog. - Bianca, co się z tobą dzieje? 
 - Mamo, nie jestem już dzieckiem - burknęłam. Spuściłam  wzrok. W mojej mamie jest coś takiego, co czasami potrafi dodać otuchy - albo przygnębić. Nie wiem o niej zbyt wiele, nie wiem prawie nic o jej młodości. Ze starych zdjęć (mama płacze przy tych najstarszych, zrobionych w budce fotograficznej, na których jest Ciocia Annabeth i... taki blondyn. Nie wiem, kto to. Mama nigdy nie odpowiada na pytania dotyczące go. Zdjęcie ogólnie ma ponad trzydzieści lat) mogę wywnioskować tylko tyle, że była kiedyś punkiem - dziś można by jej nie poznać, gdyby nie miała takich samych, elektrycznie niebieskich oczy. 
 - I co z tego? I co z tego? - Kontynuowała. - Marsz do łóżka, jutro jedziesz do Obozu. Za karę. 
 - Co? - Niemal krzyknęłam, podnosząc gwałtownie wzrok.
 - Słyszałaś - odpowiedziała sucho. No nie, tylko tego brakowało. 
Zła weszłam do domu i niemal wpadłam na swojego ojca oraz brata.
 - Powiedziałeś im! - Krzyknęłam na Storma. Chłopak pokręcił głową. 
Nie miałam ochoty nic więcej mówić, po prostu pobiegłam prosto do swojego pokoju. 
 - Bianca, nie zostawiłaś płaszcza na przedpokoju! - Usłyszałam jak woła tata. Ukryłam twarz w dłoniach. On czasami naprawdę jest jakiś taki... na wszystko taki obojętny. Jakby wcale nie widział, jak się męczę. 
Oni mogli sobie żyć spokojnie, o ile herosi mogą żyć spokojnie, nie musieli martwić się niczym prócz potworami i wszystko było takie ,,różowe". Kiedy wypomnę im to, matka natychmiast zalewa się łzami. To jest naprawdę irytujące... 


Dobra, jest pierwszy rozdział nowej wersji. Jest chyba (przez duże B)  dobry... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz