Zielony jest kolorem nadziei.
Muszę wytłumaczyć wszystko, jeszcze raz, od początku.
Pamiętam większość fragmentów mojego życia. Nawet tort urodzinowy Storma, który zrobiła ciocia Annabeth na jego pierwsze urodziny. Między nami są dwa lata różnicy, co znaczy, że potrafię spojrzeć bardzo daleko w przeszłość... to nie zawsze jest dobre.
Kiedy mam gorszy humor, przypominają mi się mniej dobre chwile życia. Błędy, których mogłam uniknąć, niewykorzystane szanse.
Storm nigdy mnie nie rozumiał. Ojciec zawsze zabierał go do Podziemi, podczas gdy ja musiałam zostawać w tym durnym, powierzchownym świecie. On, chłopak przystojny i zwinny brał się za treningi walki, a ja? Siedziałam przed lustrem z nudów i gadałam sama do siebie. Na dodatek, wszyscy mieli mi za złe, że absurdalnie nic nie robię, tylko przejmuję się wyglądem.
Przestałam interesować się światem bogów, pełnym mitycznych bohaterów i potworów. Wolałam rzeczy stałe i zrozumiałe. Jak dwa dodać dwa, zamiast zastanawiać się, kiedy umrę.
Być może to było powodem, przez który w pewnym momencie przestałam widzieć przez Mgłę.
Nikt z mojej pseudo-rodziny nie komentował tego, że odsunęłam się od prawdziwego życia i zajęłam się sprawami śmiertelników.
Chciałam być normalna.
Czarne włosy, ciemne oczy i jasna, promienna cera zawsze były dla mnie problemem.
Co z piegami? Okropność! Na dodatek ten nos...
nigdy nie byłam pięknością jak mama, ani nawet nie byłam choć trochę naprawdę przystojna.
"Wyglądasz jak aniołek" - mówiła przedszkolanka kiedyś. Też coś, chyba diabeł z piekła rodem.
Wnuczka Hadesa i Zeusa... pierwsza w historii. Skandal.
Grecy i Rzymianie trochę przymykali na to oko, ale wszyscy wiedzieli, co się święci.
Awantura o nic na Olimpie. Sprzeczki między dziadkami o mnie i Storma nadal trwają, ale na szczęście teraz mniej się o nich słyszy. Każdy z nich chce być "dobrym dziadkiem". Niestety, bogowie, o ile mi wiadomo nigdy nie byli dobrymi rodzicami, a rzadko w ogóle doczekują się bycia dziadkami.
Ach, rywalizacja. Słodka rywalizacja. Towarzyszyła mi odkąd pamiętam.
Wszyscy wszem i wobec uwielbiają Storma, więc muszę umieć rywalizować o względy rodziców.
Mój braciszek ciągle narzeka, że od konkurencji robi mu się niedobrze i boli go brzuch. Też to wymyśliła, pff. Wymiga się od wszystkiego, co nie jest łatwe. Ja już go znam.
Nie żebym była jakaś puszczalska, ale ciocia Persefona zawsze chichocze nalewając mi herbaty, że zmieniam facetów jak skarpety. Cóż, to nie jest do końca prawda. Tylko się tak wydaje, bo moje związki są, hm... wątłe? Miesiąc, góra dwa wytrzymuje z jednym chłopakiem. Albo ona po prostu mnie zdradza, albo rzuca, a potem ciężko się sklejam. "Delikatna jak porcelana..." powiedziałby pewnie Storm, fe. On ma dziwne podeście do niektórych spraw.
Nie, czarny. Oznacza żyzne gleby i dostatek. To jest kolor nadziei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz